czwartek, 13 czerwca 2013

Khajuraho i Varanasi

Tutaj IIcz. zdjęć z podróży do Indii. Ta wycieczka była dla mnie psychicznie najgorsza. Zaczęła się od podróży nocnym pociągiem z Delhi do Khajuraho. Pierwszym przerażającym elementem był ogromny tłum na stacji w Delhi. Ludzie pchali się do wagonów przez jedno nie zakrtowane okno byleby mieć miejsce. Pocieszającą rzeczą było to, że miałam miejsca zarezerwowane w innym wagonie, takim z łóżkami do spania. Pociąg po starcie jechał z 20 min i się zatrzymał na jakieś 2h. Cala podróż trwała przez to opóźnienie 15h. Dodajmy, że w normalne hinduskie toalety dla nas nie są normalne: dzióra w podłodze z dwoma metalowymi podstawkami na stopy. Na szczęście jakoś się dało dojechać do Khajuraho. Tam od razu na dworcu zaczepił nas rikszarz, który zaofreował nam, że będzie nas wszędzie woził. Jadąc pytał nas (mnie i rodziców) skąd jesteśmy, gdy dowiedział się że z Polski zaczął śpiewać "Szła dzieweczka do laseczka" i powiedział nam, że raz był w Polsce bo jest tancerzem.
W Khajuraho oglądaliśmuy głównie świątynie. Są tam też w pobliżu dwa parki: Pandav Falls, w którym znajduje się jeziorko w kształcie serca i Raneh Falls.
Z pięknego i spokojnego Khajuraho musielismy znaleźć sobie transport do Varanasi. Oczywiście spytaliśmy się naszego riksiarza czy może nie ma brata z samochodem, jasne było, że tekiegoż ma. Kierowca chciał zaoszczędzić sobie pieniędzy więc postanowił nie jechać autostradą. Pech chciał, że jego trasa prowadziła przez nieszczęsne Allahabad - miasto, które leży nad stykiem dwóch świętych rzek: Gangesu i Jamuny. Wjechaliśmy w GIAGANTYCZNY korek i jechaliśmy 90km przez 4h. Później sie okazało, że trafiliśmy na kulminację Święta Dzbana, które odbywa się właśnie w Allahabadzie co 12 lat. Oglądając po powrocie telewizję dowiedzieliśmy się, że dzień później w tym mieście znalazło się na raz z ok 35ml ludzi i zdarzył się tragiczny wypadek na dworcu kolejowym.
W Varanasi nasz kierowca zgubił się i nie mógł znaleźć naszego hotelu więc zadzwonił po swojego kolege riksiarza, który następnego dnia był uprzejmy nas oprowadzać. Stresujących dla mnie wydarzeń nie było końca, gdyż w hotelu okazało się, że naszej rezerwacji nie ma w systemie i nasz pokój jest już zajety. Naszczęście wszystko dobrze się skończyło. Następnego dnia poszlismy rankiem nad Ganges i po południu wracaliśmy komfortowo samolotem do Delhi.
Oto prezentuję zdjęcia z tej otoż wyprawy:
KHAJURAHO:
I świątynie:


kolorowo ubrana pani:

hotelik:



Raneh Falls:
Odnalazłam Białe Drzewo z Minas Tirith :)

w trakcie pory deszczowej te wszystkie skały są pod wodą:



dalej świątynie:


palma:
hinduskie wesele:
i Pandav Falls:


VARANASI:


symbol Ganapatiego:
Ghaty:
 sari, sari, dywany, sari, Kubuś Puchatek?

sobota, 8 czerwca 2013

Delhi, Agra i Jaipur czli tzw. Złoty Trójkąt

Wiem, że tak post z opóźnieniem ale lepiej teraz niż w ogóle ;)
W ferie zimowę miałam okazję zwiedzić maleńką część Indii. Zderzenie się z tamtą rzeczywistością było dla mnie szokiem. Często chciałam już wracać do naszego ucywilizowanego kraju. Jednak jak teraz przeglądam zdjęcia i stwierdzam, że pomijając niektóre dziwne dla mnie sytuacje to Indie są pięknym krajem, takim kolorowym...
W tym poście chciałabym przedstawić I cz. zdjęć z tegoż wyjazdu. Zrobione zostały w Delhi, Agrze i Jaipurze oraz parę zdjęć pochodzących z Neemrany.
Tu zdjęcia z Ogrodu Lodich (Delhi):






niestety nie wszędzie jest tak pięknie...
zdjęcie z przerażającego (dla mnie) Starego Delhi:
Neemrana:




Humayun's Tomb (Delhi):
śliczniutka wiewióreczka, nie wiem czemu twierdzą, że są brzydkie
 lepsza wersja Taj Mahal
 na murku siedzi wycieczka szkolna przypuszczam, że to jeden rocznik ;)


 Kutb Minar (Delhi):

Agra i "wspaniałe" Taj Mahal, które na prawde nie jest takie super:
Czerwony Fort w Agrze:
gigantyczn filiżanka
Amber Fort (Jaipur):



Delhi:
tak, stoję na środku ulicy



słodka para (ukrywająca się przed rodzicami?)